poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Zostałam dzisiaj oficjalnie pochwalona przed całą grupą, że wymiatacz jestem. Ma się tą wiedzę na temat układu rozrodczego po angielsku, a co.
Pani nam dzisiaj wygarnęła brak dyscypliny, że niby niezorganizowani jesteśmy i nie umiemy na niczym się skupić. A przepraszam bardzo, kto dzisiaj zapomniał zabrać naszych kolokwiów śródsemestralnych, a nawet ich sprawdzić?
Za to moja łacina jak kulała, tak kuleje dalej. Ba, ona w sumie teraz się wręcz czołga.

W czwartek kolokwium wykładowe z chemii, a przydałaby się rozpiska zagadnień. Uprasza się naszą wspaniałomyślną i niezastąpioną Starościnę, aby łaskawie wstawiła skany na forum wydziałowe. W końcu dostała ją od doktora w zeszłym tygodniu, na tym wykładzie na którym połowa sali rozwiązywała sudoku, ponieważ pewien altruista (czyt. JA) pobiegł do kiosku za rogiem po całą książeczkę żeby starczyło dla wszystkich. Studenci medycyny są spragnieni logicznego myślenia, a nie tylko szlachetnego wkuwania na pamięć książek telefonicznych.

Dostałam magicznego mejla, iż mój bilet na Radiohead jest właśnie wysyłany. Teraz jedyną instytucją, któa może stanąć na drodze do mojego małego szczęścia i wszystko spartolić, jest Poczta Polska S i A.

edit: Zwracam honor Starościnie, rozpiska jednak wylądowała na wydziałowym mailu. Jej widok bynajmniej nie poprawił mi humoru, ale teraz przynajmniej wiem czego się spodziewać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz