wtorek, 29 września 2009

Nie pisałam w trakcie sesji ani w wakacje, poniewaz nie było po prostu czego opisywać - moja kampania wrześniowa ograniczyła się 'zaledwie' do jednego egzaminu - z chemii - który szczęśliwie popchnęłam w terminie drugim. No ale wakacje naleza juz do przeszłości i pora rozpocząć kolejną serię kroków do wyrobienia sobie tytułu lek.med. na własnej pieczątce, której to będę uzywać za czas jakiś (dłuzszy, prawda, ale kiedyś to nastąpi).

Jako że grupę moją rozwiązano (2 osoby nie zaliczyły roku, a jedna poszła na dziekankę - Zosiu, trzymam kciuki za Twojego magistra!), trafiłam do grupy sąsiedniej (nie bez własnego wkładu w ten proces, ale myślę że się opłacało, wszak owa grupa należy do moich ulubionych i to z nimi na pierwszym roku mieliśmy najwięcej zajęć).
Co prawda ze stetoskopem na tym moim drugim roczku biegać jeszcze nie będę, ale mimo wszystko czuję się jakoś tak bardziej 'lekarsko' - moze spowodowane jest to faktem, ze ze studiów juz mnie raczej nie wykopią, najwyzej karzą repetować rok. Albo po prostu wolno mi z pogardą i wyzszością spoglądać na 'kotów' z pierwszego roku i straszyć ich bajeczkami o tym jakie to nasze studia nie są wyniszczające i psychicznie pogrążające (a co, mnie też tak straszyli koledzy z obecnego roku 4, których pozdrawiam, mimo że widziałam się z nimi tylko raz w życiu na integracyjnym piwie rok temu).

Moja Alma Mater schodzi na psy - gościem na poniedziałkowej inauguracji był sam pan kaczor. Dobrze że nie dostałam snobistycznego zaproszenia na ową imprezę, drób toleruję jedynie w postaci kurczaków z rożna i hot wingsów z KFC.

No więc fartuch na grzbiet i wracamy do naszej wesołej medycznej podrózy part 2/6. ^^

środa, 10 czerwca 2009

Egzamin part 2.
100 pytań, 60 minut. Jakoś się napisało, pozaznaczało.

Wyniki. Lista na drzwiach. Pisk, bieganie w kółko na podwórku zakładu Anatomii w ulewnym deszczu, machanie do wychodzących asystentów z okrzykami "Do widzenia! NA ZAWSZE!"


Zdało 60 ludzi na 110.

A z praktycznego to miałam 45/60 pkt

Wracam do siebie po dniu wczorajszym i wczorajszej nocy. A bardziej to moja wątroba chyba wraca.

poniedziałek, 8 czerwca 2009

Exam praktyczny czyli z egzaminacyjną anatomią starcie pierwsze.

Wykazałam się kretynizmem totalnym, wpisując jako odpowiedź vena portae hepatis (żyła wrotna wątroby), kiedy jak byk zaznaczona była vena cava inferior (żyła główna dolna). Największa żyła w ustroju ludzkim, ma nawet swoje własne więzadło na wątrobie ale nie, Gosia musiała zakombinować i wpisać tam cholerną wrotną, która od głównej jest 5 razy mniejsza.

A tak poza tą gafą to jestem całkiem zadowolona. Niektórzy nie wiedzieli wielu rzeczy, które ja wiedziałam. Wbrew pozorom podobał mi się ten egzamin i błądzenie od numerka do numerka w labiryncie z krzeseł poustawianym w prosektorium (żebyśmy bez problemów mogli do preparató docierać). I niby zabójczy i stresujący dzwonek końca czasu przeznaczonego na preparat (1 min) wcale nie był taki zabójczy ;]

Jutro starcie drugie, czyli test 100 pytań tak/nie/nie wiem.

58 osób w sumie nie jest dopuszczonych do pierwszego terminu.

Ojej, mgr Mariola się do mnie uśmiechnęła dzisiaj. Że się potrafi uśmiechać czasami to wiem, ale że do MNIE?

sobota, 30 maja 2009

Usuń formatowanie z zaznaczenia44 minuty. 44 minuty rozmowy.
To był dzień zaliczeń ustnych, a Dominisia poprosiła do siebie 2 osoby. To poszłyśmy.
Chłopak koleżanki stał za drzwiami, denerwował się chyba bardziej od nas i mierzył nam czas. 44.

Niby nic takiego, bo asystentka w miarę w porządku (z podkreśleniem na w miarę) ale i tak nas przemaglowała. Nie chciała puścić, ale nasze jęki i zapewnienia że jesteśmy przygotowane nie poszły na marne.

Co to za pytanie 'narysuj część brzuszną mostu?' ja rozumiem grzbietową z dołem równoległobocznym, ale brzuszna to tylko takie 2 kulki są.

Tym zaliczeniem podpisałam na siebie wyrok nauczenia się 5 książek telefonicznych (tak, moje wydanie Bochenka ma 5 tomów) w tydzień. Nie wiem czy się cieszyć czy płakać.
A na przyszły tydzień przeprowadzam się do prosektorium. Egzamin praktyczny zobowiązuje.

-No i płyn mózgowo rdzeniowy sobie przepływa z komory bocznej do III otworem międzykomorowym.
-Ile jest tych otworów?
-1?
-Więcej niż 1, ile?
-Nieważne, ten płyn z komory III płynie do...
-Jak to nieważne? To jest BARDZO ważne!!

Najwyraźniej mam nieco inny system wartości niż Pani Asystent.

środa, 27 maja 2009

plan na dzisiejszy wieczór.

dziub
dziub
dziub
dziub
finał LM
dziub
dziub
dziub
dziub
śniadanko

wtorek, 26 maja 2009

Podejście pierwsze - FAIL.

Uwaliła nas w trójkę, za pierdoły. Powtarzam, pierdoły. Ja wiem że to są w sumie gimnazjalne rzeczy, ale nie uwala się za nie nazwanie rodzaju receptorów w drodze czuciowej, gdy odpowiada się z innych, śmiem przyznać, bardziej skomplikowanych rzeczy.

'Przecież znajomość trzech części zakrętu czołowego dolnego to PODSTAWA!'
A ja się dzisiaj dopiero dowiedziałam, że ten zakręt jeszcze się na takie 3 gówna dzieli.

Starcie drugie w piątek. Oby wtedy wykazała się miłosierdziem.
Tymczasem w ciągu 2 dni zamierzam przerobić 2 potrzebne mi tomy Bochenka. Nupogadi, jak mawiał Wilk!

poniedziałek, 25 maja 2009

W jaki sposób na poprawce z NEUROanatomii człowiek dostaje pytanie na temat podziału cewki moczowej? Jeszcze pytanie które jądra współczulne wpływają na mechanizm erekcji zrozumiem.

Na szczęście to nie była moja poprawka, ja mam pierwsze starcie jutro i to z inną panią asystent <3
Dominisiu proszę, spytaj mnie o krążenie płynu mózgowo-rdzeniowego, drogę piramidową, koło tętnicze czy podobne pierdoły, które akurat umiem. Ani słowa o uchu albo rdzeniu przedłużonym. Plis.

Dziub. Dziub. Dziub.

sobota, 23 maja 2009

Anatomio.
Ty stara ku*wo.

Na nic więcej dzisiaj mnie nie stać, dziękuję za uwagę.

piątek, 22 maja 2009

Project SESJA mode ON.
Czyli głównie poprawki z neuroanatomii (jeszcze ostatnie niedobitki ciułają punkty z chemii do dopuszczenia czy biegają za wpisami z łaciny, ale generalnie motywem przewodnim jest obecnie a n a t o m i a). Ustnie, eye-to-eye z asystentem (w moim przypadku asystentką - mam wielkie szczęście, że to mi przypadło poprawiać cały semestr u pani D. Współczuję tym od doktora M. i pani magister M.) A za 2 tyg egzamin, coś pięknego. Ciekawe kiedy zdążymy nauczyć się całej anatomii ogólnej. Przepraszam, my ją JUŻ powinniśmy umieć. Cóż.

Dziś Juwenalia UŁ/UM. Chyba odpuszczę, lichy skład.

Wilson przybywa w październiku do Wroc, alleluja.

Miałam jutro jechać na Depesz Mołd, ale nie jadę, gdyż koncert odwołany. Dzięki temu mogę jeszcze bardziej oddać się mojej od zawsze uwielbianej pasji, jaką jest zgłębianie sekretów ludzkiego skomplikowanego ciała i nawet przełożyć je na język łaciński.
Albo po prostu pójdę do kina.

'Kiedy jedni się uczą anatomii, inni poświęcają wiosnę na miłość. W końcu zawsze jest czas we wrześniu.'

Lynch, jesteś moim nieoficjalnym bogiem. Tym oficjalnym jest SW.

poniedziałek, 27 kwietnia 2009

Po poanatomicznokolokwialnej imprezie, która przeciągnęła się do sobotniego wieczora postanowiłam zabrać się za iście szlachetny przedmiot zwany biologią. W ciągu jednego dnia opanowałam cały semestralny materiał, zarwałam pól nocy, wstałam godzinę wcześniej niż zwykle - wszystko po to żeby zdać dzisiaj to cholerne koło semestralne i mieć z głowy ćwiczenia z biologii, po czym zetknąć się z owym przedmiotem tylko i wyłącznie na egzaminie, i to jednorazowo. Na okrzyk radości świat musi jeszcze chwilę poczekać (dokładnie tydzień i 2 dni) bo kolokwium zostało dzisiaj przełożone. Nie ma tego zuego - przynajmniej już coś umiem szybciej niż dzień przed.

Złota myśl tygodnia: 'Po to bóg stworzył drugi i trzeci termin, żeby nie zaliczać od razu za pierwszym razem.'

Oczywiście, cały świat jest przeciwko mnie. Już pogodziłam się z tym, że panów z Röyksopp występujących w tym roku na festiwalu Selector nie ujrzę (aż taka szalona nie jestem, żeby zrywać się do Krakowa 3 dni przed egzaminem z anatomii...) ale wczoraj przeżyłam istny cios w samo serducho - egzamin z chemii dzień po NIN w Poznaniu. Jedynym moim ratunkiem i nadzieją zarazem jest załapanie się na zerowy termin. Czyli z Trętem się raczej w tym roku nie spotkam, przynajmniej nie za 2 miesiące.

Waga w pracowni biologicznej kłamie o jakieś 5 kg, a większość z nas ma mikrocefalię, sugerując się obliczeniami i normami statystycznymi wyniesionymi z dzisiejszych, jak zawsze pasjonujących, zajęć.

środa, 22 kwietnia 2009

'dziś bal wielki jest w operze
każda k**wa majtki pierze'

To tyle jeśli chodzi o dzisiejszą prelekcje na neuroanatomii.
Chyba Doktor robił nam wyluzowanie przed piątkowym sajgonem czyt. kolokwium. Nie wiem czy zdaje sobie sprawę z tego, że większość ludzi to po prostu , cytuję, pierdoli, bo z góry założone jest że zdawalność ma i tak wynosić 15-20%

Poczta Polska o dziwo nie spartoliła. 25 sierpnia nie ma mnie dla nikogo, wyłączając jakieś 50 tys. ludzi na Cytadeli w Poznaniu.

A jutrzejsza chemia odwołana, świat niekiedy naprawdę bywa różowy.

wtorek, 21 kwietnia 2009

Muzeum w Collegium Anatomicum daje radę. Spenetrowałam dzisiaj z kumplem ową placówkę i przyznać muszę iż jestem pod wrażeniem. Ciekawa ekspozycja preparatów, widać wszystko co ma widać (bo mój wspaniały UMed ma 2 wydziały lekarskie, które to mają zajęcia w różnych miejscach i ja anatomię akurat mam nie w CA, ale w prosektorium byłego WAMu w całkiem innym miejscu). Będzie gdzie przesiadywać przed egzaminem.

Nie mogłabym pracować w laboratorium. Dzisiaj dostawałam przysłowiowego pierdolca na laborkach, kiedy musiałam odmierzać kropeleczki kwasu i obserwować zmianę barwy (wystarczyła odrobina nieuwagi i doświadczenie trzeba było robić od nowa...). Nie mam do tego cierpliwości. Szczęśliwie wszystko wyszło za pierwszym razem.

Po kilkumiesięcznym studiowaniu neuroanatomii w końcu udało mi się zobaczyć i mniej więcej zrozumieć czym tak naprawdę fizycznie jest HIPOKAMP. Czuję się taka mądra.

'Jesteście cieniasy. Nie macie pojęcia o budowie człowieka. Banda idiotów.'
Doktorze M., jeszcze się doktor zdziwi nieraz.

-Uczę się tego ze Skawiny.
-A Bochen?
-Pi**dolić Bochenka.

poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Zostałam dzisiaj oficjalnie pochwalona przed całą grupą, że wymiatacz jestem. Ma się tą wiedzę na temat układu rozrodczego po angielsku, a co.
Pani nam dzisiaj wygarnęła brak dyscypliny, że niby niezorganizowani jesteśmy i nie umiemy na niczym się skupić. A przepraszam bardzo, kto dzisiaj zapomniał zabrać naszych kolokwiów śródsemestralnych, a nawet ich sprawdzić?
Za to moja łacina jak kulała, tak kuleje dalej. Ba, ona w sumie teraz się wręcz czołga.

W czwartek kolokwium wykładowe z chemii, a przydałaby się rozpiska zagadnień. Uprasza się naszą wspaniałomyślną i niezastąpioną Starościnę, aby łaskawie wstawiła skany na forum wydziałowe. W końcu dostała ją od doktora w zeszłym tygodniu, na tym wykładzie na którym połowa sali rozwiązywała sudoku, ponieważ pewien altruista (czyt. JA) pobiegł do kiosku za rogiem po całą książeczkę żeby starczyło dla wszystkich. Studenci medycyny są spragnieni logicznego myślenia, a nie tylko szlachetnego wkuwania na pamięć książek telefonicznych.

Dostałam magicznego mejla, iż mój bilet na Radiohead jest właśnie wysyłany. Teraz jedyną instytucją, któa może stanąć na drodze do mojego małego szczęścia i wszystko spartolić, jest Poczta Polska S i A.

edit: Zwracam honor Starościnie, rozpiska jednak wylądowała na wydziałowym mailu. Jej widok bynajmniej nie poprawił mi humoru, ale teraz przynajmniej wiem czego się spodziewać.